Mieszaniec podobny do rottweilera rzucił się na 10-letnią Olę, potem pogryzł jej matkę i dziadka. Ojciec dziewczynki musiał zabić psa. Zwierzę było w rodzinie od blisko 10 lat.
Do wypadku doszło wczoraj w południe w miejscowości Szamoty niedaleko Pruszkowa. Dziecko bawiło się przed domem. Nie wiadomo dlaczego spokojny dotąd pies zaatakował je. Ugryzł dziewczynkę w pośladek. Ola zaalarmowała rodzinę. Na pomoc rzuciła się jej mama oraz dziadek. Pies dotkliwie pogryzł dorosłych. Mężczyzna odniósł poważne rany szyi, głowy, klatki piersiowej. Matka ma poszarpane lewe ramię.
Poskromić agresywnego zwierzaka udało się dopiero ojcu dziewczynki, który odganiał go widłami. - I tymi widłami go zabił - opowiada jeden z policjantów.
Rannych przewieziono do szpitali: dorosłych w Grodzisku, dziecko do stołecznego przy ul. Niekłańskiej. - Dziadek dziewczynki jest w stanie ciężkim. Leży na sali pooperacyjnej. Kobiecie nic nie grozi - usłyszeliśmy na oddziale chirurgicznym grodziskiego szpitala. Ola wróciła już do domu. - Miała niegroźne obrażenia, po ich opatrzeniu została wypisana - mówi Paweł Chęciński, dyrektor placówki przy ul. Niekłańskiej.
Pruszkowska policja i prokuratura bada, jak doszło do wypadku. - Może dziecko rozdrażniło psa, a może upał tak na niego podziałał. Sprawdzimy też, czy pies nie miał wcześniej napadów agresji - mówi policjant.
blik
"Rzeczpospolita", dodatek "Warszawa", 7 lipca |